grudnia 31, 2017

OSTATNIE DENKO 2017 ROKU


Grudzień zawsze wiąże się u mnie z generalnymi porządkami. To czas kiedy mój mąż się cieszy na widok pełnego kosza kosmetyków, bo liczy na więcej miejsca w szafce.. nic z tych rzeczy.. nawet nie wie jakie ilości zapasów kosmetycznych posiada jego żona 😂 i niech tak zostanie. Przegląd kosmetyczny zrobiony, a efekty przeszły moje oczekiwania. Kierował mną brak współczucia do niedokończonych, czy nawet ledwo zaczętych kosmetyków. Zatem porządki kosmetyczne uznaję za bardzo udane! Masz co jeść? Lepiej przynieś sobie 😅

Bez zbędnego tłumaczenia zacznę od produktów, które zużyłam.


ISANA - PŁATKI KOSMETYCZNE BIO NIECHLOROWANE x 2
na chwilę obecną to najlepsze i najdelikatniejsze płatki kosmetyczne jakich używałam. Z pewnością będę szukać dalej ale w tych ekologicznych. Póki co wciąż jestem niezmiennie wierna i kupuję kolejne opakowania.


TAMI - BAWEŁNIANE RĘCZNICZKI KOSMETYCZNE
Nie są niezbędne do funkcjonowania przy pielęgnacji ale to świetny i bardzo wygodny gadżet. Na chwilę obecną wciąż mi towarzyszą choć zauważyłam, że ostatnio sięgam po nie nieco rzadziej niż wcześniej.


CALYPSO - GĄBKA CELULOZOWA
Niezastąpiona ! Wymieniam co jakiś czas ale zawsze w zapasach mam kolejne opakowanie. Głównie służy mi do zmywania maseczek.. już nawet nie pamiętam jak to jest zmywać maskę przy użyciu dłoni.. a gdy mi się gdzieś zapodzieje, to nie wiem co począć 😂


SZMATKI DO DEMAKIJAŻU
Uwielbiam oczyszczanie przy użyciu olejków czy balsamów. Wiąże się to jednak z używaniem różnego typu szmatek. Najbardziej upodobałam sobie szmatki muślinowe ale sięgam też po inne rodzaje. Ściereczka marki Resibo sama w sobie jest dobra ale jak dla mnie zdecydowanie za mała.. jak dla mnie mogłaby nie istnieć. Różowa z Elle Models była koszmarna. w dodatku bardzo trudno było ją wyprać, a nawet po praniu w pralce w 90 stopniach i tak wciąż była jakaś oblepiona. Bardzo rzadko jej używałam.. fatalny zakup. Ściereczka z Biochemii Urody również nie przypadły mi do gustu. Była jakby za sztywna, za twarda, mało chłonna i miałam wrażenie, że bardziej rozcierają niż zbiera.


GIRLS BEST FRIENS - SZCZOTECZKA DO OCZYSZCZANIA OKOLIC NOSA
Na początku byłam z tego gadżetu zadowolona.. o ile znalazłam czas na jego użytkowanie. W połączeniu z żalem do mycia dawał bardzo fajne efekty ale z czasem włoski stały się bardziej sztywne, trudniej było utrzymać je w czystości.. i niestety wolałabym nieco większą wersję szczoteczki. Chociaż się sprawdza to jednak jej gabaryty sprawiają, że to oczyszczanie trwa wieki.


BIOAMARE - PEELING DO TWARZY POKRZYWA
Świetny peeling do rąk! Do twarzy to.. to.. to.. to się zupełnie nie nadaje. Cenię produkt jedynie za dodatek korundu, który rzeczywiście złuszcza ale lała jego otoczka zupełnie się tu nie sprawdza. Po jego użyciu musiałam dodatkowo myć twarz, bo miałam wrażenie, że na twarzy pozostawiał dziwną warstewkę.. za to przy dłoniach zupełnie mi to nie przeszkadzało. Z tym, że to nie jest produkt dedykowany dłoniom.



CHIC CHIQ - MINI MASECZKI: A LA ROSE, LA NOCE ORAZ CHOCOLAT
O tej trójce wspominałam recenzując maseczkę De La Mer i wciąż podtrzymuję każde słowo. Bardzo fajne, komfortowe maseczki, które zmieniły moje postrzeganie algowych masek. Bardzo je lubię i mam już pełnowymiarowe opakowania, a jeśli przegapiłaś rozdanie z maseczkami to zapraszam.. czas masz do końca roku 2017.. więc niewiele.



RAPAN BEAUTY - MINI MASECZKI GLINKOWE
Moja skóra ma niską tolerancję na glinki. Jedne toleruje lepiej inne gorzej ale rzadko są one komfortowe. W tym przypadku było niestety podobnie ale obyło się bez podrażnień, zaczerwienienia czy przesuszenia skóry.. choć przyjemne doświadczenie to nie było. Cóż.. nie mogę mojej skórze narzucać czegoś co jej się ewidentnie nie podoba. Za to sympatię do tych maseczek rozumiem.



ANDALOU - ROZŚWIETLAJĄCA MASECZKA Z DYNIĄ I MIODEM
Nie mogłam się oprzeć tej maseczce.. dobrałam się do niej dość szybko. Skład jest fantastyczny, konsystencja musu dyniowego genialna, rozjaśnienie i odżywienie skóry zauważalne.. tylko moje czoło zareagowało zaczerwienieniem. Tej maseczki nie skreślam.. z przyjemnością kupię ponownie taką mini wersję wraz z innymi.


BENTLAY ORGANIC - ODŻYWCZY ŻEL POD PRYSZNIC Z CYNAMONEM, SŁODKĄ POMARAŃCZĄ I GOŹDZIKAMI
Polubiłam się z szamponem Bentley Organic w wersji z pomarańczą i na to samo liczyłam z żelem. Składy produktów marki są świetne pod względem naturalności ale z użytkowaniem niestety bywa różnie.. i w tym przypadku dość mocno się rozczarowałam. Recenzja na styczeń już gotowa ale będzie dość ponura.


MELLI CARE - HAND & FOOT RITUAL PEELING 
Peeling do stóp i rąk o rewelacyjnym zapachu słodkich cytrusów. Na początku stycznia pojawi się recenzja.. grudzień okazał się zdecydowanie za krótki. Jestem absolutną fanką tego zapachu, choć nie do końca przepadam za solnymi peelingami.. mimo to używałam z wielką przyjemnością.


VENUS - PIANKA DO GOLENIA ŻURAWINA & MANGO
Skorzystałam z fajnej promocji w Drogerii Natura na produkty do golenia. Z piankami już dawno nie miałam styczności więc podkusiło mnie aby sobie przypomnieć ich użytkowanie. Nie.. to nie był dobry pomysł. Pianka nie pomaga specjalnie przy goleniu. Nie wiem co robi.. bo ani nie zmiękcza, ani nie zabezpiecza, pachnie nijako. Wymęczyłam ją i na długo zapamiętam to spotkanie.


ESTETICA - MUSUJĄCE KULE DO KĄPIELI O ZAPACHU CZEKOLADY
Wiązałam z nimi wielkie nadzieje na bardzo przyjemną kąpiel.. tym bardziej, że nie posiadam wany. Miałam wyjątkową okazję w święta rozgościć się w łazience rodziców i nie mogłam przepuścić takiej okazji. Kule przez opakowanie pachną dość zachęcająco choć łagodnie. Niestety wrzucenie całego opakowania (3 kul) niewiele dało. Zapach był niemal niewyczuwalny, musiałam im pomóc w rozpuszczeniu, a jedyne co zrobiły to zabarwiły lekko wodę na pomarańczowo. Troszkę mi smutno z tego powodu.


JOICO - SZAMPON BLONDE LIFE
Bardzo fajny szampon.. genialny. Dla moich włosów to połączenie dobrego oczyszczenia (bez Cocamidopropyl Betainy) i porządnej odżywki proteinowej. Towarzyszył mi około pół roku i spisywał się świetnie pomiędzy typowo naturalnymi szamponami. W okresie gdy go używałam moje włosy praktycznie wcale nie potrzebowały protein, bo sam szampon dostarczał im kompleksową dawkę. Ponadto skóra głowy bardzo dobrze go tolerowała, włosy nie przetłuszczały się szybciej niż zwykle, były odbite od nasady.. nic złego na jego temat nie mogę napisać. Prawdopodobnie do niego wrócę.



JOICO - DEEP-PENETRATING RECONSTRUCTOR
Lubię produkty Joico, a ten był pierwszym w jaki zainwestowałam i nie żałuję. Największa butla służyła mi lekko ponad rok ale sięgałam po produkt wyłącznie gdy była potrzeba. Bardzo bogaty proteinowy skład świetnie uzupełnia ubytki we włosach, aż czuć to w dotyku i wyglądzie. Używany zbyt często może zaszkodzić dlatego warto dopasować stosowanie do potrzeb włosów. Dzięki niemu przestałam kupować odżywki typowo proteinowe. Chętnie się z tym produktem jeszcze spotkam.



100% PURE - KREMOWY PODKŁAD SUPER FRUIT SPF2- W ODCIENIU SAND
Oj.. bardzo lubię ten podkład choć początki nie były łatwe. Ma kilka wad typu: nie lubi się z każdą pielęgnacją, brudzi gąbki do makijażu tak, że nie sposób ich wyczyścić. Jednak ilość zalet i sam skład podkładu oparty o naturalne pigmenty owocowe sprawia, że jest to najlepszy podkład płynny z jakim miałam przyjemność się poznać. Obecnie w użyciu mam ten sam podkład w jaśniejszej wersji White Peach.



ESTEE LAUDER - DOUBLE WEAR KOREKTOR MINIATURKA
Korektor wraz ze słynnym serum w formie mini zestawu dorwałam w Douglasie. Serum już dawno zużyte, a korektor posłużył mi naprawdę długo, aż w końcu sięgnął dna. To tylko świadczy o tym, że mogłabym całą kolorówkę kupować w wersji mini i byłabym naprawdę szczęśliwa. O korektorze w zasadzie nie mogę niczego złego powiedzieć.. sprawdzał się w swojej funkcji jak powinien. Swojego czas rozważałam nawet zakup pełnowymiarowej wersji.


REAL TECHNIQUES - GĄBKI DO MAKIJAŻU
Wybacz, że takie brudne ale wrzucając je do kosza na śmieci jakoś szkoda mi wody na ich mycie. Z resztą nie wyglądałyby wcale lepiej. Podkład 100% Pure dość mocno się w nie wżera, a z każdym użyciem wyglądają tylko gorzej. Z tej dwójki zdecydowaniej chętniej wróciłabym do wersji klasycznej. To chyba jedyna gąbka po BueatyBlender, po którą chętnie sięgałam.. ale wciąż za BB jest daleko.


YANKEE CANDLE - WHITE TEA
Bardzo delikatny i łagodny zapach.. to coś dla bardzo wrażliwych nosów. Sęk w tym, że mój taki nie jest i musiałam się naprawdę skupiać aby coś poczuć. Zapach sam w sobie przyjemny.. ale to jednak za mało abym chciała do niego wrócić.



DIY BY ANULA - ŚWIECZKA Z WOSKU SOJOWEGO
Cudowny prezent przy, którym Yankee Candle mogą się schować. Wykonana własnoręcznie przez Anne z bloga Co kręci Anulę. Śliczna, delikatna, stworzona z miłością i pasją.. sprawiła, że moje świąteczne wieczory nabrały cudownego niepowtarzalnego uroku.



SENELLE - KREM DO TWARZY 
Nie zaszkodził mojej skórze, a to już naprawdę wiele. Całkiem przyjemny skład ale coś brakuje mi to efektu wow. Jeśli dobrze pamiętam ma próbkę wersji jesiennej. Z przyjemnością sprawdzę. 

SO'BIO - PŁYN MICELARNY
Bardzo przyjemny w użyciu, sprawdzał się równie dobrze, a przy tym delikatny zapach olejku arganowego. Jeśli w najbliższym czasie będę chciała dla odmiany kupić coś innego niż Polny Warkocz, to będzie to ten płyn. Leci na wish listę.

THE BODY SHOP - SERUM Z VITAMIN E
Przyjemna lekka konsystencja i zapach. Jednak skóra mnie raz po nim piekła, a raz nie. Nie zauważyłam specjalnego wypływu na skórę ale nic złego też się nie działo. W konkurencji z serum z witaminą E od LiqPharm niestety nie ma szans.

BIOLOVE - PIANKA DO MYCIA CIAŁA
Uwielbiam dziwne i nietypowe konsystencję, a już szczególnie pod prysznicem. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie używałam ani się nie spotkałam. Konsystencja pianki z dodatkiem drobinek cukru, które podczas kąpiel peelingują ciało. Wytwarzanie piany znikome co mi akurat nie przeszkadza.. pianka zmienia się w mleczną emulsję z drobinkami cukru. Nie ma ich jednak na tyle dużo aby zastąpiły peeling ale nie można powiedzieć, że nie robią nic. Skóra po kąpiel i jest bardzo przyjemnie wygładzona i nawilżona.. nie mam potrzeby sięgać po balsam. Jedyne ale jakie mam dotyczy zapachu. Na samym początku przepadłam ale pod prysznicem zapach bardzo traci.. staje się bardziej chemiczny i sztuczny. Nie wykluczam, że tylko ja mogę mieć takie odczucia 😂 ale troszkę mnie to zawiodło. Jednak gdyby pianka wpadła w moje ręce z przyjemnością bym ją zużyłam ale z uwagi na te chemiczne nuty mój zapał nieco ostygł.

BANDI - PEELING GOMMAGE
Myślałam na początku, że to zwykły peeling enzymatyczny. Nałożyłam i bez pośpiechu poszłam poczytać jak należy go używać "nałożyć, i przez 5 sekund masować, a potem zmyć". U mnie już minęło co najmniej ze 3 minuty.. pobiegłam do łazienki sprawdzić czy mam jeszcze twarz 😂 Miałam i nic złego się nie działo więc wykonałam jeszcze masaż. W tym czasie skóra się złuszcza i to w widoczne farfocle. Próbka wystarczyła mi na dwa solidne użycia.. i mam co do tego produktu bardzo dobre przeczucie. Nie jest agresywny, działa szybko.. jedynie skóra wymaga po nim solidnego nawilżenia ale po peelingach lubię sięgać po maseczki więc to żaden problem. Rozważam zakup. 

100% PURE - ŻEL DO TWARZY Z EUKALIPTUSEM
Ależ to pachnie eukaliptusem! Dość mocny zapach jednak wcale mi nie przeszkadzał. Zielona papka również wydała się zabawna i oryginalna. Jednak nie dało się olać efektu chłodzenia jaki towarzyszył oczyszczaniu skóry. W okresie zimowym może to nie jest moje marzenie ale na lato to ideał. Wpisuję na wish listę i być może na lato się skuszę. Ponadto świetnie oczyszcza.

PLANETA ORGANICA - MASECZKA NAWILŻAJĄCA DO TWARZY
Żelowa maseczka o mocnym ziołowym aromacie. Używałam jej zaraz po użyciu żelu ze 100% Pure i miałam przez to niezłą frajdę. Efekt mrożenia twarzy murowany. Maseczka jednak na chwilę obecną wydaje się dla mojej skóry zbyt mało nawilżająca ale z przyjemnością kupię pełnowymiarowe opakowanie na okres letni. Kolejny produkt ląduje na wish liście.


NACOMI - BODY BUTTER SUMMER IN GREECE
Niby próbka ale z jej zużyciem mi trochę zeszło. Masełko jest bardzo treściwe ale miękkie i jakby chropowate (?) Solidnie natłuszcza skórę i nawilża ale problemem okazał się zapach, który jak dla mnie jest typowo męski i nawet po pewnym czasie od aplikacji wciąż go wyczuwam. Nie dla mnie zapachy morskie w stronę męskiego antyperspirantu.

NACOMI - KREM DO TWARZY ARGAN OIL DAY CREAM 30+
Na jego temat zaczynają pojawiać się pozytywne recenzje ale ja po przygodzie z próbką mam mieszane uczucia. Faktycznie krem jest odżywczy, ładnie nawilża skórę oraz ma całkiem ładny skład.. tylko dla mojej skóry chyba jest za ciężki. Cieszę się, że miałam możliwość sprawdzenia próbki, bo całkiem niedawno trafiło do mnie pełnowymiarowe opakowanie i wiem, że lepiej zrobię oddając go w lepsze ręce.

NACOMI - CLEANSING OIL OLEJEK DO DEMAKIJAŻU
Miałam już nikłą przyjemność poznac olejek do demakijażu Biolove i obawiałam się, że z Nacomi będzie podobnie.. i miałam rację. Coś mi w tych olejkach nie pasuje. Są jakby za tłuste i choć zdaję sobie sprawę, że z wodą się nie lubią przez co wymagają dodatkowego zmycia żelem lub pianką to i tak wydają się jakieś toporne. W planach mam zamiar trzymać się od nich z daleka. 

NACOMI - MASSAGE OIL O ZAPACHU CIASTECZKE
Rewelacyjny zapach. Nie mam problemów z nieco bardziej treściwymi smarowidłami w okresie zimowym więc ten olejek wpisuje się idealnie. Cudownie pachnie i ku mojemu zaskoczeniu wcale nie jest taki tłusty. Dość ładnie się wchłania choć ja dość często z nim przesadzam.. a wszystko z uwagi na ciasteczkowy zapach.


MADERA- FINE LINE MINIMISING FLUID
Całkiem przyjemny produkt. Bardzo lekka konsystencja, która błyskawicznie się wchłania nie pozostawiając lepiej warstwy. Bardzo komfortowy na skórze, wygładza i nawilża. To chyba najfajniejszy produkt z tej marki jaki miałam okazję sprawdzić. Zdecydowanie godny uwagi.

LAVERA NATURCOSMETIK - MASECZKA Z JOJOBĄ I ALOE VERA I KOENZYMEM Q10
O maseczkach marki Lavera powstał osobny post. Ogromny plus dla producenta za wprowadzenie podziału saszetek, dzięki temu będę po nie sięgać jeszcze chętniej. Maseczka cudownie nawilża, koi i łagodzi wszelkie podrażnienia. W dodatku jest to rewelacyjna opcja "na szybko" gdy chcesz nałożyć maseczkę. Z przyjemnością będę do niej wracać.

FANCIL - MILD CLEANSING OIL
Bezzapachowy olejek.. Ale nie taki typowy olejek. Konsystencja jego jest bardziej lekka jakby wodnista. Równie lekki wydaje się na twarzy. Bardzo łatwo się zmywa samą woda co znaczy że jest hydrofilowy. Skóra jest gładka i bardzo przyjemna w dotyku jak po maseczce. Ta mała probeczek wystarczyła mi na dwa użycia i jestem absolutnie pod wrażeniem! Idę sprawdzić gdzie to można dostać

ESTEE LAUDER - REVITALAZING SUPREME CC CREAM
Zaskakujący produkt. Wydobyty z opakowania ma odcień szary, a w trakcie aplikacji zmienia się na pomarańcz i to wcale nie lekką. Nie jestem mega bladziochem ale przy tym wyglądałam jakbym za długo siedziała przy piekarniku. Ponadto migrował mi do oczu. Zdecydowanie będę omijać.


NATURKOSMETIK SPEICK THERMAL SENSITIVE - ŻEL I BALSA DO CIAŁA
Żel nie zrobił na mnie specjalnego wrażenie choć był dośćc przyjemny. Delikatna konsystencja lekko pieniąca. Próbka wystarczyła mi na całe ciało oprócz jednej nogi 😂 po spłukaniu skóra pozostała miła w dotyku bez nieprzyjemnego ściągnięcia.
Balsam również bardzo lekki i ekspresowa wchłania się w skórę. Zapach siana..i alkoholu.. jak dla mnie zbyt intensywny.. na szczęś ulotny.

NIVEA CARE - LEKKI KREM ODŻYWCZY
Nie lubię się specjalnie z tą marką i nie mam do  jej zaufania. Próbkę kremu do twarzy zużyłam na nogi.. na tyłek zabrakło. Zapach typowy jak dla produktów Nivea. Za to krem faktycznie jest lekki i szybko się wchłania.. mimo to wyczuwam bardzo delikatną powłoczkę na skórze. Na nogach się sprawdził ale do twarzy bym go nie kupiła.. ale co ja tam wiem.. uprzedzona jestem.

SYLVECO - KREM PIELĘGNUJACY DO TWARZY I CIAŁA
Hipoalergiczny krem dla dzieci. W zasadzie nie wyczuwam w nim  zapachu.. choć przy rozprowadzaniu czuć chemiczne nuty. Jest dość wodnisty ale pozostawia delikatną warstwę ochronną. Z tego względu nie odważyłam się go użyć na twarz, a tylko na ciało. Z pełnowymiarowym raczej bym się męczyła. Z lepkim ale ładnie pachnącym produktem będę żyć w harmonii.. ale ze średnio pachnącym i lekko tłustawym.. nie.


MOMME - AKSAMITNA OLIWKA PIELEGNACYJNA
Rzeczywiście oliwka ale o bardzo przyjemnym delikatnym zapachu. Dość ładnie się wchłania i pozostawia delikatną warstwę ochronną. Całkiem przyjemny produkt, który zzużyłam z przyjemnością. Gdybym miała wybór między Sylveco a Momme.. zdecydowanie wybrałbym Momme.

100% PURE - VANILLA BEAN NOURISHING BODY CREAM
Biały gęsty krem i genialnym zapachu wanilii. Już po przecięciu próbki zapach dotarł do mojego nosa. Nie jest to jednak mocna przesłodzony wanilia od której robi się mdło. Krem ma gęstą konsystencję ale wchłania się momentalnie po roztarciu. Skóra jest przyjemnie gładka i nawilżenia, bez uczucia jakiejkolwiek powłoki. Całkiem fajnie zapowiadający się produkt.

100% PURE - PINK GRAPEFRUIT NOURISHING BODY CREAM
Konsystencja i działanie identyczne jak w przypadku wersji waniliowej. Jednak zapach nie do końca "mój". Uwielbiam cytrusowe aromaty ale w wersji świeżo-słodkiej. Natomiast w tym przypadku to bardziej skórki cytrusów o nieco kwaśnym aromacie.

MADARA - INFUSION BLANC NAWILŻAJĄCE MYDŁO DO RĄK I CIAŁA JAŚMIN
Próbka 10 ml wystarczyłam mi na jeden prysznic. Biało perłowa kolor o subtelnym bardzo przyjemnym zapachu. Nie jestem do końca fanką kwiatowych zapachów ale ten bardzo mi odpowiada. Kwiaty są tu przełamanie słodką nutą.. i byłoby cudownie gdyby zapach podczas kąpieli nie był aż tak subtelny. Mydełko dość ładnie się pieni.. ale nie zauważyłam żadnego wpływu na skórę. Po kąpiel i tak skóra wymaga dodatkowego nawilżenia.


MADARA - SZAMPON NOURISH AND REPAIR
Przyjemny łagodny zapach i lekka konsystencja. Próbka w zupełności wystarczy na umycie nawet długich włosów. Bardzo mocno się pieni. Jednak z uwagi na CAPB w składzie nie aplikowałam na skórę głowy. Szampon bardzo mocno oczyszcza włosy.. są po nim aż trzeszczące. To raczej nie moja bajka.. ale i tak z uwagi na CAPB nie kupię.

MADERA - SZAMPON COLOUR NAD SHINE
Ten ciepły odcień koloru włosów troszkę mnie przestraszył i spodziewałam się lekko czerwonego koloru produktu. W zasadzie nie różnił się niczym pod poprzednika, a nawet wszystkie pozostałe wrażenia mam identyczne

PHARMACERIS - MICELARNY SZAMPON KOJĄCO-NAWILŻAJĄCY
Pieni się tak, że próbka wystarczyłaby na dwa mycia.. albo nawet na trzy. Kiedyś chętnie kupowałam szampony Pharmaceris ale obecnie od nich odeszłam z uwagi na składy. Mimo to próbka mnie zaskoczyła.. miałam wrażenie, że nie mogę tego szamponu zmyć z włosów. Jakby włosy zostały czymś oblepione ale w przyjemnym sensie. Hmm..


SYLVECO - BALSAM MYJĄCY DO WŁOSÓW Z BETULINĄ
Zapowiadało się ciekawie. Proces mycia zadowalający, zapach również.. ale następnego dnia musiałam ponownie myć włosy. Bardzo szybko mi się przetłuściły, a dodatkowo zaczęła swędzieć mnie skóra głowy.

SYLVECO - ODBUDOWUJĄCY SZAMPON PSZENICZNO-OWSIANY
Ta całkiem spora próbka nie wystarczyła mi na umycie włosów. Szampon słabo się pieni choć jestem już z tym oswojona to jednak ten mnie drażnił. W efekcie musiałam wspomóc się innym w związku z czym nie jestem w stanie za wiele o nim powiedzieć.. najwyżej tyle, że go nie kupię.

LOGONA- ODŻYWKĘ DO WŁOSÓW GLANZ CODITIONER BIO-AGRAN OIL
Uwielbiam gdy na próbkach producent umieszcza składy. W tym przypadku przeraziła mnie obecność Alkohol denat.  na drugim miejscu w składzie. Sama próbkę ma bardzo gęstą konsystencję, która sprawiała niewielkie kłopoty w rozprowadzaniu. Zapach delikatnego olejku arganowego. Za to włosy ładnie się rozczasuja, do kolejnego mycia nie płacze się i są dociazone choć bez przesady. Jak na alkohol w składzie jestem mile zaskoczona choć nie wiem jakby się sprawdziła na dłuższą metę.

L'BIOTICA - BIOWAX SERUM A+E
Serum z masą silikonów. Specjalnie mnie nie zaskoczyło.. wygładziło włosy, dociążyło ładnie się rozczesywały. Nie mam nic przeciwko silikonom w tego typu produktach, a już szczególnie zimną. Jednak specjalnie skuszona produktem się nie poczułam.

W ramach porządków pozbywam się też produktów i rzeczy, które albo mnie męczą albo przestały spełniać moje oczekiwania. Nie widzę sensu aby dalej trzymać je na siłę i przestawiać z miejsca na miejsca.. a już tym bardziej w obliczu produktów które mam lepsze i chętniej sięgam. Część z nich poszła do kosza ale jednak większość została przekazana w dobre ręce.


LA ROCHE-POSAY - EFFACLAR DUO [+]
Kiedyś notorycznie ten krem musiał być w moje łazience. Wersja [+] w dodatku jest znacznie lepsza od podstawowej. Jednak w ciągu roku zużyłam go niewiele, a mam inne produkty które ratują moją skórę i to bez przesuszenia. Ponadto jego termin już minął więc ląduje w koszu.. powrotu nie planuję.

 
HASKO-LEK - MAŚĆ OCHRONNA Z WITAMINĄ A
Przydatny produkt szczególnie na podrażnienia i otarcia. Jej termin już minął trzy miesiące temu. jest tania jak barszcz i dostępna w każdej aptece.

 
DOVE - SUMMER GLOW BALSAM DO CIAŁA
Kiedyś zużyłam cale opakowanie i chciałam sobie przypomnieć co w nim było takiego ciekawego.. Skończyło się tak, że się nie dowiedziałam, za to zafundowałam sobie męczarnię. Nie jestem w stanie tego dalej używać.. śmierdzi.. lepi się.. nie lubię mojej skóry po tym czymś. Śmietnik i to jak najszybciej.


DELIA - CAMELEO PŁUKANKA DO WŁOSÓW SREBRNA
Choćbym chciała to nie jestem w stanie jej używać. Miałam kilka podejść w formie płukanki rozrobionej z wodą oraz płukanki wymieszanej z maską do włosów i zawsze efekt był ten sam. Włosy były przesuszone, a ze względu na to, że końce włosow mam bardzo jasne i im wyżej tym są ciemniejsze to zawsze te najjaśniejsze końce łapały mi zielono-fioletowy odcień. Zaczęłam rozważać nad kupieniem różowej płukanki aby to niwelować, ale efekt różowych końców również do mnie nie przemawia. Do tego dochodzi efekt sianowatych włosów.. zdecydowanie moje włosy te płukanki kiepsko znoszą. Ostatecznie wolę udać się do fryzjera na tonowanie i od razu uzyskać efekt jaki chcę.


VEBTTA - HENNA DO WŁOSÓW
Kupiłam hennę z myślą o farbowaniu odrostów.. siwych odrostów. Niestety mimo, że wybrałam odcień chłodnego brązu to i tak po jednym myciu wychodzą czerwone tony, a po kolejnym włosy są dosłownie czerwone. Próbowałam farbowania kilka razy pod rząd aby henna mocniej złapała.. ale przy ostatniej wizycie u fryzjera wyciągnęłam nazwę oraz odcień farby, którą jestem systematycznie farbowana. Więcej męczyć się nie będę..


N7 - AIRBRUSH AWAY BAZA POD MAKIJAŻ
Otrzymałam w gratisie do zamówienie w sklepie Boots. O samej bazie czytałam recenzje w momencie gdy do mnie dotarła. Zapowiadała się naprawdę obiecująco ale problem w tym, że bardzo rzadko sięgam po takie produkty. O wiele łatwiej zużyłabym miniaturkę, a ta pojemność jest zwyczajnie dla mnie za duża. Użyłam jeden raz i przekazuję dalej.. szkoda aby się u mnie marnowała. 


KOBO I WIBO - BRONZER I ROZŚWIETLACZ
Oba produkty kupiłam po blogowych zachwytach. Mam je już trochę i jakoś wciąż nie uległam oczarowaniu. Bronzer Kobo w dość chłodnym odcieniu 311 Nubian Desert raczej nie jest dla mnie. Mam i tak dość szczupłą twarz i bardziej skłaniam się ku jej ociepleniu niż dodaniu ostrych kształtów. Starałam się.. próbowałam ale to nie dla mnie. Natomiast produkt sam w sobie jest zdecydowanie godny uwagi.
Za to jeśli chodzi o rozświetlacz to zupełnie nie łapię się o co tyle szumu. Jak dla mnie tam jest za dużo brokatowych drobinek. Zużycie jest niewielki, bo jednak dawałam produktowi wiele szans ale coś tu nie zaskoczyło.
W obu przypadkach zaczynałam się bardziej męczyć niż cieszyć produktami. A to nie ma sensu.. w końcu makijaż powinno wykonywać się z przyjemnością.


VIPERA - SYPKI PUDER ROZŚWIETLAJĄCY
Bardzo delikatny i subtelny efekt rozświetlenia z tym, że wolałam ten efekt na ciele niż na swoje twarzy. Tak właśnie mi ten puder służył. Niestety opaloną skórę delikatnie bielił przez co używałam go bardzo sporadycznie, a przez większość czasu o nim nie pamiętałam. Śliczny różowy puszek z czarną kokardkę nie był specjalnie praktyczny, a do aplikacji sięgałam częściej po zwykłe pędzel. Pozbywam się, bo zdecydowanie za długo plącze mi się po półkach i o nim nigdy nie pamiętam.. zostawiając go, będę się na niego napotykać do własnej starości.


COULEUR CARAMEL - BŁYSZCZYK W KOLORZE 826
Naturalna marka, godna uwagi ale błyszczyk otrzymałam w gratisie do zamówienia. Sprawdziłam jedynie trwałość i konsystencję produktu, a odcień brązu z drobinkami jakoś mnie nie przekonuje. Wiem, że używać nie będę więc nie ma sensu trzymać, za to chęci na jakiś inny kolor nabrałam niemałych.


GOLDEN ROSE - VELVET MATTE LIPSTIC 02 i 19
W swoim czasie to były świetne pomadki, które z resztą sama lubiłam. Jednak na tle obecnie posiadanych wypadają dość przeciętnie. Chyba najbardziej irytuje mnie to, że lubią pozostawiać ślady na zębach i przez to coraz rzadziej się spotykamy. Miło było poznać ale pora się rozstać.


GOSH - LIP LACQUER 007 HOT LIPS
Lubiłam ten lekki błyszczyk szczególnie wiosną i latem. Nadawał ustom soczystości i dziewczęcości. Jednak coś się złego stało z jego zapachem. Stał się jakiś ohydny, aż boję się nakładać na usta.



INGLOT - CIENIE DO OCZU
Nie kolekcjonuję cieni do oczu. W zasadzie im mniej mam produktów do makijażu tym lepiej i w tej kwestii staram się hamować z zakupami. Jakiś czas temu wymieniłam wszystkie cienie na cienie Inglot. Zachwycił mnie system Freedom gdzie sama mogę wybrać sobie cień, który będę używać. W ten sposób mogłam stworzyć paletę idealnie skrojoną do moich potrzeb.. Niestety nie do końca to się sprawdziło. Światło na stoiskach Inglot jest tak dziwne, że czasem nie poznawałam cieni, które sama wybrałam. W dodatku należy pamiętać jakie cienie już się posiada aby ich nie zdublować. Zaskoczeniem może okazać się również jakość cieni. W moim przypadku najbardziej zadowolona byłam z wersji matowych i perłowych.. pozostałe serie są niemal nienaruszone i nie bez powodu. Obecnie posiadam już nowe dwie palety i wiem, że gdybym zatrzymała przy sobie cienie Inglot to albo by mi tylko przeszkadzały albo nowych palet nie zaczęłabym używać. Z perspektywy czasu wiem, że te cienie nie są warte swojej ceny.. a moja "kolekcja" była warta ponad 200 zł. Mimo wszystko nie żałuję, że znalazły nowy dom.
 

MAYBELINE - CIENIE W KREMIE COLOR TATTOO
Zupełnie nie pojmuję ich fenomenu. Kupiłam za jednym zamachem trzy odcienie na promocji w Rossmannie i to był błąd. Starałam się używać każdego z nich. W formie solo na całą powiekę wcale nie rozcierały się tak idealnie jakbym tego oczekiwała, w dodatku były dość tępe. Później lądowały na powiece w formie bazy pod cienie ale szczególnie trwałości cieni nie przedłużały. Do tego doszedł problem wydobycia, bo jednak jakieś paznokcie zawsze mam i większość produktu lądowała pod paznokciem. Ostatecznie obserwowałam jak robią się bardziej suche i jeszcze gorsze we współpracy.. dosyć tego! Pa pa maszkary!
 

GOLDEN ROSE - STYLE LINER EYELINERY NR 14 I 15 METALIC
Lubiłam je i chętnie sięgałam jednak obecnie współpraca wcale nie jest z nimi łatwa. Grudni i farfocle zbyt mocno utrudniają pracę przez co od ponad pół roku jedynie leżą. Pora się pożegnać. 
 

ESSENCE I L'OREAL - KREDKI DO OCZU (CZARNA I BIAŁA)
Aż wstyd przyznać ale nawet nie wiem jak długo ze mną są. Podejrzewam, że żadnej z nich od 2 lat nie miałam w dłoni, bo jednak wolę wybrać coś innego. Szkoda mi miejsca choć wiele nie zajmują ale skoro już robię porządki to niech będą konkretne. 



PĘDZLE HAKURO - 5 PĘDZLI DO MAKIJAŻU OCZU
Ponownie.. nie kolekcjonuję pędzli do makijażu. Od kilku lat posiadam jeden i ten sam niewielki zestaw o który dbam. Jednak wraz z całkowitą wymianą cieni na nowe zapragnęłam wymienić również pędzle. Moja najlepsza podstawowa piątka pędzli Hakuro już znalazła nowy dom.. a ja za specjalnie za nimi nie tęsknię. Po prawdzie brak mi już kilku kształtów do których jeszcze się nie dorobiłam ale i tak jakoś sobie radzę. Czy są to pędzle godne uwagi? Kiedyś były. Jakiś czas temu dokupiłam identyczny pędzel typu Flat Top, a różnica między starym, a nowym jest gigantyczna.. to nie są te same pędzle co kiedyś. W mojej opinii warto dołożyć lub odłożyć na coś lepszego. Z drugiej strony.. wcale nie są takie najgorsze.. wszystko zależy od oczekiwań.


LAKIERY DO PAZNOKCI 11 SZTUK
W ciągu roku już robiłam porządki z lakierami. Oddałam wszystkie mniej używane i w najlepszym stanie, a zostawiłam sobie skromną resztę. I co? Paznokcie pomalowałam nimi tylko raz i mnie trafiło na drugi dzień.. odprysk na co drugim paznokciu. Jednak nie ma to jak hybrydy.


Zaszalałaś przy ostatnich kosmetycznych i makijażowych porządkach w 2017 roku?
Ja z pewnością czuję się lżejsza 😄



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger